Od grudnia przezywam dość ciężki czas, głownie dzieciowo - chorobowo, ale minimalna ilość wyjść na świeże powietrze kończy się u mnie ześwirowaniem.
Praca twórcza wydaje mi się banałem niewartym zainteresowania, dodatkowo dołuje mnie fakt, że robie to jakby tylko dla siebie. Coś się sprzedało, ktoś coś zamówił, ale jednak wszystko leży i czeka na zmiłowanie...
Wśród narzekań i boleści powstało kilka sztuk biżuterii metodą kumihimo. Wszystko do wzięcia, nie wszystkie są z osadzonymi zapięciami.Oddam je w zasadzie po symbolicznej kwocie.
I naszyjniczek. Śliczniusi, kolory nie moje, więc go sobie nie zostawię.